Edward Tokarski, mieszkaniec Borkowizny, miał duszę artysty żądnego wiedzy, spełniającego pasje pomimo przeciwności losu. Jego wnuk – Krzysztof Karczmarczyk – dzieli się swoimi wspomnieniami o dziadku, który stał się dla niego wzorem i motywacją.
Mój dziadek urodził się w 1926 roku, był więc dzieckiem dorastającym w czasach wojny. Panowała wtedy bieda. Ukończył tylko pięć klas szkoły podstawowej, ponieważ trzeba było pomóc w utrzymaniu rodziny. Bardzo to przeżywał, bo uwielbiał się uczyć wszystkiego - wszystko dla niego było ciekawe. Nie znam drugiej osoby, która by tak chłonęła wiedzę. Przeczytał wszystkie książki w bibliotece, tutaj na Warszawiakach. Potem chodził zdąsany, że już nie ma co czytać, bo wszystko wypożyczył. Tak chłonął każdą wiedzę. Kiedyś u dziadków w domu była podłoga z desek i gdy babcia ją myła to kładła stare gazety, żeby jej nie zadeptać. Gdy dziadek zobaczył, że jest jeszcze jakaś gazeta nieprzewertowana przez niego, to zabierał tę gazetę i ją czytał, bo tak był ciekawy zawartych w niej informacji.
Dziadek jako dziecko nie miał kredek ani farb. Stworzył więc własną, autorską technikę. Mieszkał w domu, w którym ze względu na jakość ogrzewania zimą, od mrozu szyby robiły się białe. I na tych szybach łyżką wydrapywał obrazy, robił swoje grafiki na szkle. Nie ma niestety żadnego zdjęcia tych dzieł, nie ma też tej szyby. Każdego roku szła w zapomnienie wiosną. Później, jak już stać go było na tusz, robił portrety tuszem. I ja widziałem taki oryginalny portret wykonany przez dziadka, naprawdę świetny. To było bardzo dawno temu, jeszcze nikt nie przywiązywał wagi do tego, że jego rysunki mogą mieć dla nas taką wartość. Żaden niestety nie zachował się w rodzinie. Dziadek był artystą tworzącym portrety różnych osób, przede wszystkim dla własnej przyjemności. Nie było to zajęcie zarobkowe, wtedy nikt nie miał pomysłu na zarabianie w ten sposób. Wiem też, że w szkole podstawowej w Warszawiakach na ścianie był portret chyba Kościuszki, narysowany przez mojego dziadka. Szukaliśmy tego, ale w czasie gdy był remont szkoły, ktoś ten portret wziął i od tamtej pory już go nie ma.
W latach trzydziestych dyrektorem szkoły w Warszawiakach był Józef Hercun. Swoich wychowanków uczył podstaw gry na skrzypcach, a że sam potrafił je zrobić, również i tę sztukę przekazywał chętnym dzieciom. Dziadek fenomenalnie się uczył, a pan Hercun widział ten potencjał i zaangażowanie. Stwierdził, że ofiaruje mojemu dziadkowi skrzypce, w prezencie za dobre wyniki w nauce. Dziadek sam nauczył się na nich grać. Oczywiście myślę, że pan Hercun na początku dawał mu wskazówki, ale mój dziadek słyszał i dobrze grał ze słuchu.
Poza wspomnianym wyżej nauczycielem z podstawówki, nie jest mi wiadome, jakoby ktoś ułatwiał mu życie. Ale inni ludzie też nie mieli wtedy najlepiej. Pamiętam, że te skrzypce, właśnie ze względu na sytuację finansową, dziadek musiał sprzedać. One prawdopodobnie niestety nie przetrwały do dzisiaj.
Później dziadek grywał również na innych instrumentach, na przykład wziął akordeon od kogoś i potrafił na nim zagrać różne melodie. Na pewno nie były to jakieś wirtuozerskie kompozycje, bo na to też trzeba czasu, jednak piosenki znane z tamtych czasów wychodziły mu. Kiedyś kupiłem mojemu bratu gitarę akustyczną. Dziadek wtedy już praktycznie stracił wzrok. Poza tym miał podcięte ścięgna dwóch małych palców tak, że trudno mu było w ogóle dłonią ruszać. Chodząc po domu szukał sobie różnych przedmiotów i natknął się na tę gitarę. Wziął ją, chwycił gryf tymi trzema sprawnymi palcami i – po prostu, ze słuchu – zaczął wygrywać melodie. Uczył się grać na gitarze tylko i wyłącznie słysząc, nie widząc gryfu i nie mając możliwości chwycenia.
Jeśli chodzi o rozwijanie się w kierunku artystycznym, Edward Tokarski był zablokowany od strony czasowej i finansowej. Nie było go stać na dobre narzędzia do nauki, a ze względu na to, że od wczesnego wieku musiał pracować, miał ograniczony czas wolny od obowiązków. Jego talent nie miał szans być tak pielęgnowanym, jak u dzisiejszych artystów.
Według relacji wnuka Krzysztofa Karczmarczyka
opracowała Dominika Lipowska