Legendy opracowane zostały przez uczniów Szkoły Podstawowej w Krężnicy Jarej w ramach Konkursu Wiedzy "Czy znasz swoją gminę".
Krasna Jara
Dawno, dawno temu na terenie dzisiejszej Krężnicy Jarej były tylko łąki, a na nich kwitły różnorodne, śliczne kwiaty. Szczególnie pięknie było tu wiosną i w lecie.
Pewnego dnia, a było to właśnie w porze kwitnienia kwiatów, przejeżdżała tędy pewna dama o nazwisku Jarczewska. Zachwyciła się pięknem pól, łąk i lasów. W te słowy odezwała się do służby:
- Jak tu krasno! Rozkazuję zbudować tu mój nowy dwór.
W tamtych, dawnych czasach „krasno” oznaczało pięknie.
Stało się tak, jak rozkazała pani Jarczewska. W niedługim czasie powstał śliczny dwór, a wokół niego wiele domów służby pani dziedziczki i zwykłych chałup chłopskich. Miejscowość wedle życzenia pani nazwano Krasna, nikt nie sprzeciwiał się temu, bo było tu naprawdę pięknie.
W ciągu kolejnych lat przybywało coraz więcej mieszkańców Krasnej. Ludzie chętnie osiedlali się w tej okolicy. Kopali doły, aby wydobyć z nich piach na budowę. Doły nazywano kiedyś jary, było ich coraz więcej i więcej. Od pewnego czasu nazwa tej miejscowości brzmiała Krasna Jara.
Po wielu latach ludziom przestała podobać się ta nazwa i zmienili ją na Krężnica Jara. Obowiązuje ona do dziś.
Takie były losy naszej miejscowości przed wielu, wielu wiekami.
opracowała Paulina Giza
Legenda o Krężnicy Jarej
Dawno, dawno temu żył na naszej ziemi bardzo bogaty Krężnic Jarosław. Nie miał przyjaciół, ponieważ bardzo się chwalił swoim majątkiem. Widząc, że wszyscy od niego stronią, poczuł się samotny i chciał to zmienić, lecz nie wiedział jak.
Pewnego letniego dnia, kiedy obchodził swoje pola, aby sprawdzić, czy nie trzeba wysłać żeńców do zżęcia zboża, poczuł się zmęczony. Postanowił odpocząć, usiadł i po chwili zasnął pod dębem.
Przyśniła mu się pewna postać, którą rozpoznał, gdyż widział jej portret w starej księdze. Domyślił się, że jest to święty Florian, patron strażaków. Mówił on Krężnicowi, by pamiętał o biednych i pomógł, szczególnie tym, którzy mieszkają na jego ziemi i w najbliższej okolicy. We śnie widział ich, jak wyciągają ręce po datki.
Gdy przebudził się, rozejrzał, nie zobaczył nikogo, ale senny obraz był tak wyraźny, że Krężnic postanowił zrobić to, co nakazywał mu święty Florian.
Następnego dnia rano wsiadł na swego ulubionego konia i rozpoczął swoją wędrówkę. Na rozstaju dróg zobaczył potrzebujących pomocy ludzi, żebrzących o datek. Wyciągnął z kieszeni sakiewkę ze złotymi monetami i rozdał je im. Później pojechał dalej i pomagał. Nie tylko rozdawał pieniądze, dawał pracę, przywoził jedzenie, leki dla chorych.
Sława o dobrych uczynkach pana Krężnica rozeszła się daleko. Wszyscy go chwalili, błogosławili. On też się zmienił, już nie był taki samotny, ludzie go lubili, szanowali. Poczuł się szczęśliwy.
Chciał upamiętnić spotkanie ze świętym mężem i rozkazał postawić na wzgórzu pod starym dębem kościół, zamówił też u malarza przepiękny wizerunek świętego rycerza – żołnierza Floriana. Gdy obraz był gotowy, bardzo uroczyście umieszczono go w kościele.
Chociaż to nie ten sam kościół zbudowany przez Krężnica stoi na malutkim pagóreczku, ale do dziś obraz ten widnieje w głównym ołtarzu naszej świątyni. A na cześć Jarosława Krężnica wdzięczni mieszkańcy wsi nazwali ją Krężnica Jara.
opracował Bartłomiej Wrona
Kościół w Krężnicy Jarej
W pamięci ludzkiej bardziej niż historia zapadają legendy a oto jedna z nich.
W dawnych czasach gdy zamierzano w Krężnicy budować kościół, hrabina Kozłowska podarowała na ten cel dwa kawałki ziemi, przylegające do wsi. Mieszkańcy wsi nie mogli dojść do porozumienia, jedni chcieli postawić kościół przy strumyku, gdzie znaleziono obrazek Matki Bożej (później stał tam krzyż), drudzy na wzgórzu. Przeważyła decyzja większości i postanowiono, że kościół stanie przy strumieniu (obecnie przy drodze do Strzeszkowic). Gdy ścięto drzewo na budowę, załadowano na wozy ciągnięte przez woły i wieziono na plac budowy. Woźnicy po dotarciu na miejsce nie mogli jednak zatrzymać wołów, uparte zwierzęta ciągnęły dalej wozy z drzewem. Jednak po dotarciu do wzgórza nagle uklękły i nie można było ich dalej popędzać ani zawrócić. Ludzie uznali to za znak Boży i w ostateczności kościół stanął na wzgórzu.
Drewniany kościół spłonął, ale w tym miejscu postawiono murowany, który stoi do dziś.
Bitwa na "piaskowej górze"
W czasie I wojny światowej na "piaskowej górze" w Krężnicy rozegrała się wielka bitwa. Zginęło wielu żołnierzy, a cała wieś została spalona. Zabici ludzie zostali złożeni do wspólnej mogiły. Do dziś stoi tam krzyż. Po wojnie obok tego grobu Żyd Lejzor zbudował karczmę, która po kilku latach spłonęła. Od tej pory ludzie mówili, że pojawia się tam ogromny byk lub piękny biały koń. Zdarzyło się, że para koni nie mogła w tym miejscu uciągnąć pustego wozu. Ludzie omijali to miejsce mówiąc, że tam straszy i do dziś.