Anioły płaczą
Kiedy anioły w niebie płaczą?
Gdy smutek na ziemi zobaczą
Anielskie łzy to deszcze rzęsiste
To rosy o poranku czyste
Ziemia mgłą smutku spowita
Czy przyczyna jest odkryta?
Przyczyn jest wiele różnych
To czyny ludzi próżnych
Tych grzechów zliczyć trudno
Na ziemi robi się brudno
I ronią łzy aniołowie
Kto nie wie, niechaj się dowie
Że łzami swymi chcą wszystko zmyć
By człowiek mógł godniej żyć
Płaczą anioły nad bezdomnymi
I nad dziećmi niechcianymi
Opłakują chorych i cierpiących
I w samotności umierających
Dobry Boże, powiedz aniołom, niech już nie płaczą
Niech trochę dobra u innych zobaczą
Niech pocieszają wszystkich smutnych kolorową tęczą
I do uśmiechu zachęcą
Aniołowie nie płaczcie, proszę
Ja do Boga gorącą modlitwę zanoszę
Niech słonko umytą ziemię ogrzeje
I wszystkim smutnym da nadzieję.
Chyba to szczęście
Zwyczajny wieczór listopadowy
Jak jeden z wielu
Na dworze chłodno, ciemno
A w maleńkim białym domku
Zbudowanym z trzynastu cegieł ciepło
Na kominku pali się ogień
Wystrzeliły iskierki z paleniska
Zwiastują przyjście gości
Domek się nie śni jak w piosence
On rzeczywiście tu jest
I ja tu jestem, czekam
Przyszli! Moi przyjaciele
Przy szklance herbatki
Wspominamy dawne dzieje
Jest dobrze, miło i serdecznie
Znika na chwilę samotność
Mieć przyjaciół to wielki skarb
I wielkie szczęście na nich zasługiwać.
Los człowieka
Czy to prawda
Co mówią ludzkie porzekadła
Że człowiek gdy się rodzi
I na ten świat przychodzi
Bóg daje mu do ręki
Los, który ściele życia wstęgi
Wstęga radości aż do łez
I wstęga smutku ze łzami też
Dlaczego nasze serce czuje
Raz się smuci a raz raduje
Dlaczego w życiu tak mało radości
A więcej smutek i cierpienie gości
Gdy radość przychodzi serce się raduje
I na naszych licach kolory maluje
Smutek zaś ogarnia powoli
A serce okrutnie boli
Raz się czujemy jak w pąkach róż
Za chwilę jak byśmy nie żyli już
Ciągłe pytanie nęka nas
Czy Bóg łaskawy będzie dziś dla nas
Co los przyniesie z dnia na dzień
Czy będzie jasno czy rzuci cień
Czy w zdrowiu i szczęściu spłynie czas
Czy przed cierpieniem osłoni nas
Czy nasze dzieci będą nas szanować
Czy starość będzie w miłość obfitować
Gdy odejdziemy czy wspomni ktoś
Że Bóg zgotował nam dobry los.
Mój obraz
O Chryste Jezu, mój dobry Panie
Jesteś tu ze mną w tym owalu ramie
Klęczysz w Ogrójcu, w ogrodzie smutku
Modlisz się i cierpisz do bolesnego skutku.
Niebo pociemniało, wiatr drzewa nagina
Kto Cię Jezu kocha, na nowo wspomina
Jak cierpisz i prosisz swego Ojca w niebie
By odsunął ten kielich goryczy od Ciebie.
I oczy wznosisz, ku niebu kierujesz
I wolę wypełnić Ojcu obiecujesz
Ja będę się modlić, jak umiem najgoręcej
I starać się będę nie grzeszyć już więcej
By moje grzechy nie raniły Ciebie
Bo ja tak bardzo kocham Jezu Ciebie.
Smutny dzień
Czerwcowy smutny dzień
Nie ma słońca, wkoło szary cień
Niebo zasłane chmurami
I deszcz pada rzęsisty strugami
Drzewa się skarżą szumem gałęzi
I ptaki ucichły, jakby je ktoś uwięził
Trawa i kwiaty zmoczone
Odwracają główki coraz w inną stronę
I róża czerwona w kąciku ogrodu
Płatki zamyka z powodu chłodu
A żółta patrzy, jak się czują bratki
One się tulą pod paproć, jak do matki
Patrzę przez okno i w oka mgnieniu
Przychodzą na myśl smutne wspomnienia
Świat zapłakany kroplami deszczu
Prowadzi me serce do zimnego dreszczu
Więcej jest w życiu tych dni szarych
A mniej słonecznych i tych wspaniałych
Więc zaświeć słoneczko, ogrzej mokry świat
I niech się cieszy ze mną każdy kwiat.