Zielsko-anielsko!
Pokonując wczoraj nieco ponad 200 km przenieśliśmy się w inną przestrzeń, ale też w inny czas, który w Ziołowym Zakątku jakby zatrzymał się (zwłaszcza dla uczestników wycieczki pytających „ile jeszcze?”). Przywitało nas błękitne niebo (i gorące słońce), piękne, drewniane budownictwo, brzęczenie owadów oraz niesamowity zapach bujnej roślinności. No dobrze, nie tylko roślinności…
Pierwszą atrakcją dla dzieci był drewniany plac zabaw z mnóstwem domków, baz, kryjówek, a nawet z fortecą, o którą stoczyła się prawdziwa bitwa. Na szczęście spór został zażegnany, w oficjalnych dokumentach widnieje rozejm, ale słyszy się nadal o prężnie działającej partyzantce.
Spoceni, ale szczęśliwi, zaliczając po drodze niezły obiad, dotarliśmy na warsztaty. Każdy mógł skomponować swoją herbatkę z suszonych owoców, kwiatów i ziół. Dzieci chętnie rzucały się w pokrzywy, zagryzając suszony głóg i doceniając zarazem uroki płatków słonecznika. Niby ktoś wspominał o tym, żeby wybrać sobie składniki z trzech misek, ale… wszystkie były tak kuszące, że herbatki wyszły wieloskładnikowe i o szerokim spektrum działania.
To nie koniec warsztatów, bo zaraz potem przyszedł czas na mieszanki zapachowe. Każdy miał możliwość, w zależności od potrzeb, wykonać kompozycję uspokajającą, odstraszającą owady lub na przeziębienie. A wybór był trudny - „proszę pani, ja nie mogę się zdecydować, ale chyba wezmę tą na uspokojenie, dla taty”. Niejeden uczestnik doszedł do wniosku, że dobra mieszanka to ta na uspokojenie, która pomoże w przeziębieniu, ale i owady odstraszy. Rzeczywiście żaden owad nie odważył się zajrzeć do pracowni, przynajmniej kiedy my tam byliśmy.
Spacer po ogrodzie i zwiedzanie zagrody ze zwierzętami były świetną nauką – dotyczącą nie tylko wiedzy o przyrodzie, ale też wrażliwości dzieci. Okazuje się, że ze wszystkich zwierząt gospodarskich najinteligentniejsza jest świnia – jako jedyna nie wyszła spotkać się z pięćdziesiątką osób w 30-stopniowym upale.
Ostatnim punktem wycieczki był plac zabaw w stodole (jak się okazuje, dawniej dzieci w każdym wiejskim gospodarstwie miały swój własny park rozrywki). Wspinaczki, skoki w siano i ślizg na sianie – bajka po prostu!
Wskazówka na przyszłość: gdybyście się zgubili, szukajcie czerwonej literki H z dwoma kreskami!
PS. W drodze powrotnej jedna z osób zapytała, czy byliśmy w Warszawie.
Część działań realizowana jest w ramach projektu „Eko-wyzwania, czyli wakacje w Niedrzwicy Dużej”, dofinansowanym ze środków Fundacji Polskiego Funduszu Rozwoju (program grantowy „Wakacyjna AktywAKCJA”).