Jest karnawał – jest zabawa?
Na pewno jest rozmowa. Pogadalnia ponownie zawitała w Krężnicy Jarej. Tym razem dialog toczył się m.in. wokół zwyczajów karnawałowych. A drzewiej to się bawiono! Dla szlachty był to czas polowań, wszak trzeba było jeść tłusto, mięsa nie powinno brakować. Dziś panie nie polują, za to smażą faworki i pączki lub oponki.
Uczestniczki spotkania wspominały zabawy i bale – te drugie częściej organizowane w miastach. Sporo czasu i kreatywności wymagało przygotowanie się na bal: ach te fryzury, te toczki czy lisy albo na szybko zszywana spódnica-bananówa. Na wsi takie karnawałowe imprezy często były połączone ze zbiórką pieniędzy np. na budowę szkoły. Kiedyś ludzie czekali na ten karnawałowy czas, bo wtedy można było się spotykać z innymi, bawić się, najeść do syta, nareszcie była jakaś rozrywka.
W Krężnicy Jarej, przez pierwsze niedziele karnawału, mieszkańcy wystawiali Jasełka. Cieszyły się one dużą popularnością. Dawniej karnawał to był czas ostrej, śnieżnej zimy. Taka aura sprzyjała organizacji kuligów. Mieszkańcy przygotowywali tę atrakcję np. studentom z Lublina. Ale sami też nie odmawiali sobie tej przyjemności.
Karnawał kończył się kusakiem, czyli ostatkami. Chłopcy przebierali się wtedy w stare ubrania i smolili dziewczyny sadzą (zwyczaj zwany smoluchem). A potem przychodziła Środa Popielcowa i pożegnanie się z zabawami oraz mięsem. Gospodynie tak szorowały garnki popiołem, żeby nawet jedno oczko tłuszczu nie zostało.
Współorganizatorem spotkania było Stowarzyszenie CIS w Krężnicy Jarej.
Dziękujemy wszystkim uczestniczkom za udział w rozmowie oraz za słodki poczęstunek i za ciepłe przyjęcie.