"Kiedy zrozumiałam treść Aktu Zgonu założyciela apteki (...) długo nie byłam w stanie opanować łez z wrażenia odkrycia tamtej prawdy" - tak Pani Elżbieta Baran wspomina odkrywanie jednej z lokalnych historii.
"Czas na opowieści" to akcja Fundacji Wspomagania Wsi polegająca na opowiadaniu wspomnień związanych właśnie z lokalną historią. Może ona dotyczyć zasłużonych osób, ciekawych wydarzeń, wspólnych przeżyć (jak na przykład zima stulecia czy epidemia grypy) i wszystkiego, co warte opowiedzenia. Więcej informacji znaleźć można na stronie Fundacji:
http://fundacjawspomaganiawsi.pl/czas-na-opowiesci/
Zapraszamy do wzięcia udziału w akcji, poprzez dzielenie się własną opowieścią (a nawet pomysłem na nią) oraz do zapoznania się z jedną z nich. Historia dotyczy pierwszego niedrzwickiego farmaceuty, Pana Aleksandra Pleśniarowicza. Relację przygotowała Dominika Lipowska na podstawie artykułu Pani Elżbiety Baran, opublikowanego w gminnym biuletynie "Info" (nr 73, grudzień 2018).
Spełnione marzenie - darem czy przekleństwem?
Apteka za rogiem jest dziś tak oczywistym zjawiskiem, że nie zwracamy na to uwagi. Lament podnosimy, gdy w potrzebie okazuje się, że nie wszystkie apteki czynne są przez całą dobę. Tymczasem mieszkańcy Niedrzwicy do 1909 roku najbliższą aptekę mieli w odległości około 8 km. Zważając na fakt, że samochodów wtedy nie było, "pójście" do apteki było nie lada wyzwaniem. Oznaczało to brak lekarstwa w nagłym przypadku, dzisiaj byłby to po prostu skandal.
Ponad sto lat temu stwierdził to również Aleksander Pleśniarowicz, założyciel pierwszej apteki w Niedrzwicy Kościelnej.
Patrząc na jego życiorys, można zauważyć, że dość wcześnie podjął decyzję o byciu farmaceutą i konsekwentnie dążył do celu. Pochodził z rodziny rolniczej, jednak po ukończeniu Lubelskiego Gimnazjum Męskiego w 1887 roku wyjechał do Warszawy. Tam przez dziesięć lat kontynuował naukę i wstępne studia farmaceutyczne. W 1897 roku uzyskał tytuł ucznia aptekarskiego, nadawany wówczas przez Lubelski Zarząd Gubernialny. Mógł dzięki temu rozpocząć praktykę, najpierw w aptece prowizora Grodzkiego w Turobinie, następnie w aptece Bukowskiego w Szczebrzeszynie.
W 1900 roku zdał egzamin na Wydziale Farmaceutycznym Imperatorskiego Uniwersytetu Warszawskiego i uzyskał tytuł pomocnika aptekarskiego. Po tym fakcie pracował w wielu miejscach - w Parczewie, w Warszawie, a także na kresach wschodnich - w Potrekowie oraz Jarosławiu (pow. brzeski). Wrócił do Warszawy i rozpoczął studia magisterskie, których z powodów rodzinnych jednak nie ukończył.
W 1905 roku, jako 35-letni kawaler, ożenił się z młodszą o dwanaście lat Zofią Heleną Olszewską. W krótkim czasie zmarło im dwoje dzieci, niemowląt. W 1907 roku postanowił o powrocie w swoje rodzinne strony, do rodziców w Modliborzycach. Dwa lata później, 31 lipca, napisał do Zarządu Lekarskiego Oddziału Lubelskiego Gubernialnego prośbę o zezwolenie na otwarcie apteki w Niedrzwicy Kościelnej. Pozytywną pisemną odpowiedź uzyskał po ośmiu dniach.
W realizacji przedsięwzięcia aptekarz wspierany był przez Władysława Rutkowskiego, który był właścicielem renomowanej cukierni w Lublinie, przy Krakowskim Przedmieściu. Rutkowski posiadał też dwa domy w Niedrzwicy Kościelnej. Pierwsza niedrzwicka apteka mieściła się w drewnianym domu należącym właśnie do cukiernika. Znajdowała się ona po prawej stronie okazałego murowanego domu Rutkowskich z 1906 roku (przy skrzyżowaniu drogi do Borzechowa i obecnej ulicy Lipowej). W murowanym zamieszkała rodzina Pleśniarowiczów.
Miejsce, gdzie kiedyś stała apteka.
Młody przedsiębiorca zatrudnił pomocnika aptekarskiego, 24-letniego kawalera Bronisława Górnickiego. Był on podobno mężczyzną o silnej osobowości.
Marzenia Aleksandra Pleśniarowicza spełniły się, nareszcie mógł bezpiecznie osiąść w wybranym miejscu i prowadzić swój pewny biznes. Miał rodzinę - żonę i synka Jasia. Szczęście aptekarza nie trwało jednak zbyt długo...
Pięć miesięcy później, 22 stycznia 1910 roku, zmarł nagle w swoim mieszkaniu obok apteki. Według aktu zgonu, spisanego 25 stycznia, zmarł w niedzielę, po obiedzie o godzinie 14.00. Pojawia się tu ciekawostka, niestety na zawsze owiana tajemnicą, skąd tak długi okres pomiędzy śmiercią a aktem zgonu? Akt zgonu spisywany był wówczas bezpośrednio po stwierdzeniu śmierci. Tymczasem dopiero po trzech dniach poinformowano księdza z tutejszej parafii - Dominika Przyłuskiego. Po naocznym stwierdzeniu śmierci w domu Aleksandra Pleśniarowicza, już na plebanii spisał on akt zgonu. Oświadczającymi przed księdzem byli brat zmarłego, Władysław Pleśniarowicz (zam. w Modliborzycach) i krewny ze strony matki zmarłego, Jan Doroszewski (zam. w Zakrzówku). Świadkowie i ksiądz podpisali dokument.
Nagła śmierć aptekarza była szokiem dla mieszkańców Niedrzwicy. Długo rozpowszechniano pogłoskę, że przyczyną śmierci farmaceuty była cholera. Mija się to jednak z prawdą, ponieważ epidemia cholery panowała w Niedrzwicy Kościelnej w 1847 roku.
Zmarły Aleksander Pleśniarowicz został pochowany w ziemnej mogile przy głównej, najstarszej alei cmentarza.
Wkrótce po jego śmierci, jeszcze w 1910 roku, owdowiała 28-letnia Zofia Helena wyszła za mąż za młodszego o cztery lata Bronisława Górnickiego, byłego pracownika jej zmarłego męża.
Zofia i Bronisław Górniccy odsprzedali aptekę i wyjechali do Zakrzówka, gdzie nabyli nową.
W 2017 roku z inicjatywy Towarzystwa Przyjaciół Niedrzwicy Kościelnej oraz przy finansowym wsparciu społeczeństwa (fundusze pochodzące z kwest) powstał, wykonany przez Krzysztofa Krysę, ciekawy nagrobek na mogile Aleksandra Pleśniarowicza.
według relacji Elżbiety Baran
Dominika Lipowska